sobota, 19 października 2013

Od Luny

Obudziłam się i na początku nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem. Jednak po chwili się zorientowałam i poczułam coś, co towarzyszyło mi zawsze, gdy się budziłam. Po prostu chciałam wiedzieć, która godzina.
Wyszłam przed jaskinię i szybko rozrysowałam na piasku duży zegar słoneczny. Łał! Czwarta nad ranem... Uśmiechnęłam się. "Może sen przyjdzie... Może mnie odwiedzisz..." - przypomniałam sobie słowa piosenki. Jednak są lepsze miejsca na śpiew niż zimna, twarda ziemia przed jaskinią. Wyruszyłam nad Szafirowe Jezioro.
Szłam szybko, mimo to droga nad jezioro wydała mi się dłuższa niż zwykle. Podniosłam głowę. No nie! Zgubiłam się. To chyba nie był dobry pomysł. Samotna wyprawa do miejsca, w którym byłam raz w życiu i to o czwartej rano, kiedy nie ma kto mnie znaleźć. Spojrzałam w niebo i zawyłam. Las odpowiedział mi podobym odgłosem.
Po krótkiej wymianie zdań wiedziałam, gdzie jestem i zgodnie ze wskazówkami tego, kto mi pomógł wlazłam w skłębione pnącza  tworzące jakby ścianę wzdłuż ścieżki.  Długo przedzierałam się przez bluszcz. Światło! Rozdarłam ostatnią warstwę łodyg. Uśmiechnęłam się. Miałam przed sobą Wodospady Mgliste. Wystrzeliłam przed siebie. Wyskoczyłam w górę i wylądowałam w lodowatej wodzie.
Płynę przed siebie, w kierunku wodospadu, pod prąd. Zmęczona docieram do pędzącej w dół ściany wody. Huk wodospadu zagłusza moje myśli. Przymykam oczy i skaczę.
Jestem w jaskini za wodospadem. Dziwnie tu sucho, jak na takie miejsce. Otrzepuję się z wody, zimno mi.
Nagle słyszę jakiś dźwięk. Marszczę nos, jakiś zapach. Deja vu... Skąd ja to pamiętam?! Udaje mi się zidentyfikować dźwięk. Boże, to wybuch! Ale czego? Węszę. Spalenizna, krew. Ktoś zginął, gdzieś się pali! Wypadam z jaskini, płynę do brzegu. To nie był wybuch wulkanu. To bomba. Dym szczypie w oczy, pył utrudnia oddychanie. Biegnę przed siebie, do źródła dźwięków i dymu.
Kolana się pode mną uginają. To, co widzę, nie! To nie może być prawda! Tu?! Na terenach Sfory?! Zawracam. Mknę w kierunku jaskini Jessie. Najbliżej.
- Jessie! - krzyczę prawie bez tchu, gdy docieram na miejsce.
- Co? Luna, o co chodzi?! - Jessie przeraża się na widok mojej miny wróżącej najgorsze.
- Ludzie. Ale nie ZWYKLI ludzie. Niedaleko Wodospadów Mglistych widziałam obóz.
- Jaki obóz? Mów do rzeczy! - denerwuje się.
- Wojskowy.
Zapada cisza.
- Duży, mały? - pyta niepewnie Jessie.
- Nie wiem. I nie pokażę Ci drogi, padam z nóg, od pół godziny tylko biegam - kładę się na ziemi. - Jak stoisz przed Wodospadami, to skręcasz w lewo i przed siebie - wyjaśniam. Jessie odbiega w kierunku Wodospadów.

<Jessie?>

niedziela, 29 września 2013

Od Seremii

Z bliska wyglądał jeszcze gorzej niż z oddalenia. Ledwo oddychał. Intrygował mnie. Obeszłam go dookoła. Zastanawiałam się, w jaki sposób przetransportuję go do jaskini. Wreszcie wpadłam na pomysł. Zerwałam olbrzymi liść z pobliskiej rośliny. Położyłam go na ziemi i przeturlałam na niego nieprzytomnego chudzielca. Złapałam zębami za koniec szczypułki i zaciągnęłam go do mojej jaskini. Ułożyłam na moim legowisku. Nie oprzytomniał. Potrzebował jedzenia. Wybiegłam z jaskini i upolowałam zająca. Mięso miało w sobie sporo wody, więc mogło też zniwelować pragnienie. Położyłam je przed nim. Tylko, jak go obudzić? Nagle wpadłam na pomysł, nachyliłam się nad nim i piskliwie szczeknęłam mu do ucha. Drgnął. Powolutku otworzył oczy.
- Jedz. - powiedziałam i podsunęłam ścierwo bliżej. Zauważył to. Spróbował się podnieść. Przeszłam na jego drugą stronę i podparłam. Ułożył się na łapach i delikatnie złapał mięso w zęby. Oderwał kawałek i zaczął przeżuwać. Usiadłam u wejścia do groty i obserwowałam otoczenie. Słyszałam dźwięk kruszonych kości. Widocznie posiłek dał mu dość sił, by wytworzyć odpowiedni nacisk w szczękach. Następnie moich uszu doszło westchnienie i wreszcie ciche słowa:
- Dziękuję. - odwróciłam się. Opierał się dość niepewnie na łapach i patrzył na mnie z zaciekawieniem w oczach. Podeszłam do niego i lekko popchnęłam z powrotem na posłaniu.
- Nie wstawaj bo znowu odpłyniesz. - posłuchał, lecz nie do końca. Nadal unosił łeb.
- Kim jesteś? - spytał.
- Nazywam się Seremia, a ty?
- Jestem Markus. Pomogłaś mi. Czemu?
- Bo, po pierwsze, śledziłeś mnie, po drugie, wyglądasz jak kościec, a po trzecie, mam zamiar zwerbować cie do naszej sfory.
- Do sfory?
- Jak na razie babskiej sfory. Bo facetów jeszcze tam nie mamy.
- Aha.
- To co, zgodzisz się?
- A mam jakiś inny wybór?
- Nie.
- To po co pytasz?
- Bo potrzebuję twojej zgody, niezależnie, czy dobrowolnej, czy wymuszonej.
- A jak się nie zgodzę, to mnie gdzieś wyrzucisz, mam rację?
- Aż tak okrutna to nie jestem.
- Czyli troszkę mniej.
- Dokładnie. - spojrzałam na niego i zaraz oboje się uśmiechnęliśmy. Taka wymiana zdań jest wielce zabawna. - No to, jak się tu znalazłeś? W tej okolicy?
- Tak tylko łaziłem.
- I nie polowałeś?
- Polowałem, ale na małe posiłki, i wreszcie nie miałem już sił.
- Ach tak. - nie chciał mi nic powiedzieć. Widziałam to. - Wiesz, lepiej będzie, jak się jeszcze prześpisz. - położył łeb na łapach i zamknął oczy. Po cichu wymknęłam się z jaskini. Poszłam nad jeziorko i złapałam siedzącego tam dzika. Idealne śniadanko. Wgryzłam się w polędwice, wyrwałam ją i resztę mięsa schowałam w krzakach. Byłam strasznie głodna. Połknęłam tą porcję prawie w całości. Poszłam z powrotem do domu. Wciąż spał. Położyłam się u wejścia. Nie miałam zamiaru zasypiać, lecz mój mózg mnie nie słuchał. Wydawało mi się, że tylko mrugnęłam, ale gdy otworzyłam oczy był już wieczór. Poderwałam się. Legowisko było puste. Wyszłam na dwór. Próbowałam złapać trop. Był dosyć świeży. Udałam się tym śladem.

czwartek, 26 września 2013

Nowy początek i już nowy członek - Hope!

  (FOTO IN PROGRESS)

Imię: Hope
Wiek: 2 lata
Rasa/rodzaj: Fenek
Płeć: Samica
Charakter: Hope to miły i uczynny fenek, jest uparta i zawsze dąży do celu. Uwielbia poznawać inne zwierzęta i im pomagać. Kiedy tylko ma okazję zaznać nowej przygody to od razu ją wykorzystuje. Oczywiście jest bardzo czuła i rodzinna oraz romantyczna. Jest także wesoła energiczna i ma poczucie humoru.
Hobby: Spryt, historia sfory i świata, sztuka.
Żywioł: Ogień
Moce: Władanie ogniem, niewidzialność, zatrzymać czas na 5 min.
Partner: Szuka
Młode: Brak
Stanowisko: Szpieg
Nick na howrse i/lub email: Neli

Liczymy, że z Nami zostaniesz bardzo długo :)

Nowy pies...i generał (!) - Luna!

No więc witajcie. Jestem nowym generałem powietrza Sfory. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę...


Imię: Luna
Wiek: 3 lata
Płeć: samica
Rasa/rodzaj: wilk
Charakter: inteligentna, przyjacielska, pomocna, ma poczucie humoru, pogodna, wrażliwa, współczująca, opanowana, empatyczna
Hobby: pływanie, wszystko co związane ze śniegiem, tworzenie (np. eliksirów i lekarstw)
Moce: telekineza, telepatia, czytanie w myślach, świetnie widzi w ciemności
Żywioł: powietrze
Partner: szuka
Młode: brak
Stanowisko: Generał Powietrza
Nick na howrse.pl i e-mail: Szyszka, amsszyszka2@gmail.com

piątek, 20 września 2013

Problemy, coraz więcej problemów...

 Cały czas pojawiają się jakieś kłopoty, problemy i inne takie... Najpierw nikt nie dołącza, później nikt nie pisze... Normalny człowiek by się już poddał z tym wszystkim i odszedł. Tak zrobiły moje koleżanki, czyli pozostali generałowie. Wszystko jest na przeciw. Każdy pomyślałby, że to znak, że to już koniec. I ja też myślę, że to znak, ale inny... Coś każe mi zacząć od nowa, zupełnie od nowa! Ale zostałam sama. Jak palec. A generałowie czterej...

 CZY JEST KTOŚ, KTO CHCE MI POMÓC I STAĆ SIĘ JEDNYM Z NAS - GENERAŁÓW?

PISAĆ NA HOWRSE - SIWA KLACZ


~ Siwa klacz, czyli ostatni generał - Enera


PS Uwaga! Zostało JEDNO wolne miejsce, czyli Generał Ziemi Kestrel! Jakby co możecie edytować cały formularz oprócz zdjęcia, chyba że będzie podobne ;)

Powitajmy nową ekipę - Szyszka (w roli Generała Powietrza) i Afryka (w roli Generała Wody)!

środa, 14 sierpnia 2013

Od Markusa

Wlokłem się poprzez las. Dokuczał mi głód, lecz nie miałem siły, by coś upolować. Mówiąc krótko, śmierć była już blisko. Ale nie chciałem tak po prostu się poddać. Ciągnąłem się dalej. Nagle usłyszałem czyjś głos. Skierowałem się w tamtym kierunku. Zobaczyłem psowatą, ćwicząca jakieś sztuczki z ogniem. Nadepnąłem na gałązkę, rozległ się cichy trzask. Odwróciła się szybko, uważnie obserwując las. Nie zauważyła mnie. Powoli wróciła do zaklęć. Patrzyłem jeszcze chwilę. Nie spodziewałem się spotkać kogokolwiek w tych okolicach. To mogło mnie uratować, wystarczyło tylko zawołać. Jednak bałem się. Wolałem umrzeć naturalnie niż zostać rozszarpanym. Zawróciłem. Nie starczyło mi siły na daleką wędrówkę. Poruszałem się powoli, każdy krok sprawiał mi ból. Musiałem się zatrzymać. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Podniosłem łeb. Przede mną stała ta, która ćwiczyła na polanie. Ta, która się odwróciła. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, lecz nie wyglądała agresywnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. W jednej chwili ogarneła mnie słabość i osunąłem się na ziemię...

Od Seremii

- Eh, no nie wiem... Może sama trochę poćwiczę? Bo niespecjalnie lubię wychodzić w grupię... Może innym razem. - odwróciłam się i pobiegłam. Miałam zamiar poćwiczyć moję władzę nad żywiołem. Tak więc ćwiczyłam i ćwiczyłam, lecz nagle usłyszałam trzask. Odwróciłam się, zdążyłam zauważyć cień pod drzewem. Cichutko przekradałam się w tamtą stronę, aż wreszcie zobaczyłam psowatego, wyglądającego jak dingo. Patrzyliśmy sobie w oczy, a on osunął się na ziemię. Wyglądał jak kości obciągnięte skórą, był okropnie wychudzony i brudny. Postanowiłam mu pomóc...